Mamy kupione bilety - od chyba 3 miesięcy, mamy plan co chcemy zwiedzić - pi razy drzwi, mamy ustalone koszty, budżet, mamy nawet plan co zrobić by na Kubie nie dać porobić się na kasę! W tym wszystkim oczywiście JA (osoba która zawsze martwi się na zapas - niepotrzebnie, sprawdza wszystko 5 razy zanim podejmie decyzję) JA!! Zapomniałam o jednym - paszport do Meksyku i na Kubę musi być ważny 6 miesięcy od daty wylotu z kraju. Mój jest ważny do 7 lipca, więc nijak nie wypuszczą mnie z Polski lub nie wpuszczą do Meksyku. Plusem zaistniałej sytuacji jest jedynie fakt, że mam trochę ponad dwa tygodnie, aby zdążyli mi wydać nowy paszport, więc powiedzmy, że powinno się udać. Niemniej nerwy spowodowane 15 minutowym zatrzymaniem akcji serca na myśl, że nie polecę - na bank kosztowały mnie rok życia. Na szczęście wujek Google i wsparcie towarzyszek podróży szybko pomogły mi ustalić natychmiastowy plan naprawczy.
Zdjęcie, podanie o wydanie paszportu w trybie przyspieszonym, telefon do biura podróży... Ufff.
A jaki jest wniosek z sytuacji? Chyba nawet dwa - nigdy nie możesz być niczego tak pewien, by tego nie sprawdzić, a karma zawsze wraca i dosięga w najmniej oczekiwanym momencie.
Post napisany został we wtorek - w dniu wdrażania planu naprawczego w życie, jednak udostępniam dopiero dziś, gdy wiem, że decyzją wydziału paszportowego (czy jak ich tam zwał) paszport będzie do odbioru na 13 lutego :D Tak więc oficjalnie - JEDNAK lecę!
Dla ubarwienia jakże okrywającego mnie wstydem posta dodam wam Matyldę paszportową! ;)
Matylda
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz