Wczesnym rankiem, 15 lutego opuszczamy naszą piękną Polskę i udajemy sie do Oslo. Na lotnisku kupujemy 2 wagony fajek, aby zarobić na nich fortunę:-)
Po 2 godzinkach lądujemy na lotnisku Oslo Rygge i mamy do pokonania około 100 km aby dostać się do centrum Oslo, skąd można złapać pociąg. Zaopatrzone w karton po pizzy i markera (+ dobre nastawienie) próbujemy podróży stopem. Już po 5 min wygodnie siedzimy w samochodzie i zmierzamy we właściwym kierunku:-)
Od naszego kierowcy - wybawiciela dostałyśmy wodę i bułki (chyba musiałyśmy wyglądać na baaardzo biedne;-)
Po jeszcze jednej podróży stopem i pociągiem docieramy do Jessheim, gdzie mamy "zarezerwowany" nocleg przez couchserfing. Uradowane wizją odpoczynku ochoczo zmierzamy do naszego hosta. Jak określić mieszkanie w którym się znalazłyśmy? Powiedzmy tak: na każdej ścianie znajdował się miecz... Jednak właściciel okazał się bardzo sympatyczny i z dobrym poczuciem humoru;-) próbował poduczyć nas języka norweskiego, ale miałyśmy nieodparte wrażenie, że nasz host czymś się dławi, albo robi sobie z nas jaja! Jak jeszcze raz ktoś nam powie, że język polski jest trudny to wyślemy go pierwszym lepszym samolotem do Norwegii!
A co się stało z fajkami i naszą fortuną??;) Po dłuższym spacerze i godzinnych poszukiwaniach udało się je sprzedać w ciemnym zaułku pod dworcem. Jest to jednak dość ryzykowne (bo można dostać karę za takie nielegalne praktyki), ale dzięki temu udało nam się zarobić na bilety i spędzić prawie 2 dni w Oslo wydając jedynie 25 zł na głowę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz