niedziela, 1 marca 2015

1. ¡Hola Cuba!

Po pożegnajnej imprezie w pośpiechu pakujemy manatki i lecimy szukać taksówki na lotnisko, pakowanie rzeczy porozrzucanych po połowie domu zajmuje sporo czasu, więc atmosfera z rana staje się lekko napięta. Humoru nie poprawia nam fakt, że przez przypadek dowiedziałyśmy się, że od 3 dni w Meksyku nieświadomie żyłyśmy w innej strefie czasowej... Wiec do odlotu mamy godzine mniej niż wcześniej muślałyśmy. Szczęśliwi czasu nie liczą - tak same przed sobą tłumaczyły swoją głupotę. Na szczęście w porę udaje nam się ogarnąć nasze bagaże o dotrzeć na lotnisko. No więc lecimy!


Cygara, rum i salsa - zawitałyśmy na Kubę! 


Przywitane zostajemy niezwykle wnikliwym sprawdzaniem paszportów (przez panie ubrane w rajstopy, które wskazywałyby na to ze dopiero co okradły sklep z ciuchami dla przedszkolaków) ruszamy na postój taksówek, gdzie dowiadujemy się, że nasze finansowe ekspektacje mijają się z drastyczną rzeczywistością - taksówka kosztuje 25 CUC (100zł - auuuu...!!!), na szczęście utargowałysmy cenę do równowartości 80zł i ruszamy do samego centrum Havany.



Dojeżdżamy do znalezionego przez portal couchsurfing kubańskiego mieszkania, w którym mamy spędzić kilka najbliższych dni. Jest to tak zwana casa particulare, która pozwala zaoszczędzić ładnych pare stów decydując się na zamieszkanie u kubańskiej rodziny i rezygnację z wygodnego hotelu. To własnie w casa particulare mamy szanse zasmakować prawdziwego kubańskiego życia, no i oczywiscie... kubańskiego jedzenia! :)

Tuż po przyjeździe podejmujemy próbę spaceru po mieście jednak mieszkanie wsród "locales'ów" ma też swoje minusy - jako białe twarze płci żeńskiej stanowimy nie lada atrakcję - tak wiec po 5 minutach spaceru wracamy popierdzielając nóżkami jak trzy strusie pedziwiatry uciekające przed kojotem, Korzeniowski to przy nas leszcz! 

Na drugi dzień miasto wygląda już zupełnie inaczej. Najedzone kukurydzianymi bułeczkami i kubańską jajecznicą ruszamy, żeby na żywo podziwiać fury z poprzedniej dekady, wyglądać za babciami z cygarami w zębach i delektować się smakiem mleczka kokosowego... 
¡Hola Habana!










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz