Już pierwszego dnia Kuba zaspokoiła nasze oczekiwania a że apetyt rośnie w miarę jedzenia to czekamy co przyniosą kolejne dni :-)
Okazało się że mieszkamy nad samym Malacon ( droga nad brzegiem morza prowadząca do starej Havany).
Zmierzając do starej części miasta zrobiłyśmy chyba z 1000 zdjęć samochodów-właściwie to dalej powiększamy tę kolekcję, w tym miejscu jest to tak autentyczne że nie możemy oderwać oczu i aparatów od każdego przejeżdżającego auta.
A co do Havana viejo( stara część) totalnie zawładnęła naszymi sercami, wzdłuż plątaniny kolorowych uliczek roznosi się latynoska muzyka i dym z kubańskich cygar.
Wszystkie z dróżek mają swój niepowtarzalny klimat i zaskakujące widoki np sklepy w których bardzo trudno coś kupić, swoje plany obiadowe raczej podporządkowujesz temu co akurat rzucą na ladę a nie swoim zachciankom. Swoją drogą jest to świetny sposób na zlikwidowanie jednej z chorób cywilizacyjnych -szerzącej się nadwagi.
Zwiedzanie wzmożyło w nas apetyt a więc nieświadoma niczego wyciągnęłam jabłko i nagle każdy przechodzień zaczął łapczywie na mnie patrzyć a raczej na to co miałam w ręku. Co odważniejsi i zamożniejsi pytali się gdzie je kupiłam, okazało się, że na Kubie jabłka to produkt luksusowy i trudny do zakupienia. Zdesperowana Kubanka szła za mną 3 min i krzyczała że mam oddać jej owoc.
Jeżeli planujecie pobyt tutaj radzę zakupić nasze lokalne jabłka i uszczęśliwić Kubańczyków, przy okazji może być to karta przetargowa przy uzgadnianiu ceny noclegowej w casa particular. Na pewno spojrzą na nas łaskawszym okiem - bo człowiek najedzony to człowiek szczęśliwy, noo nie;-)
Jeżeli planujecie pobyt tutaj radzę zakupić nasze lokalne jabłka i uszczęśliwić Kubańczyków, przy okazji może być to karta przetargowa przy uzgadnianiu ceny noclegowej w casa particular. Na pewno spojrzą na nas łaskawszym okiem - bo człowiek najedzony to człowiek szczęśliwy, noo nie;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz